W miniony weekend mimo niesprzyjającej prognozy pogody popędziliśmy do Kazimierza. I nie żałujemy :) Wyrwaliśmy się z betonowej dżungli w piątkowy poranek i ku naszemu miłemu zaskoczeniu powitało nas na miejscu słońce :) Wycieczkę rozpoczęliśmy od wędrówki wąwozami lessowymi, z których słyną okolice Kazimierza. Najbardziej malowniczy jest Korzeniowy Dół, który mierzy kilka metrów głębokości i ciągnie się ok. 600 metrów. Nazwę swą zawdzięcza wyrastającym ze ścian korzeniom, które tworzą fantastyczne kształty niczym z bajki :) Przeszliśmy się również Norowym Dołem, nieco mniej malowniczym, za to bardziej błotnistym ;) Ale co tam błoto, gdy śpiewają ptaki, świeci słońce, a ziemia paruje po deszczu :) Oto kilka wąwozowych migawek:
W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Górę Trzech Krzyży, która jest świetnym punktem widokowym na Kazimierz i Małopolski Przełom Wisły. Krzyże na szczycie upamiętniają epidemię, która nawiedziła miasto w latach 1705 i 1708. Po drodze minęliśmy też zamek i basztę, które w chwili obecnej są niedostępne dla turystów z powodu prac remontowych. Ale kilka kadrów z oddali udało mi się ustrzelić :)
Kolejny etap zwiedzania stanowiło same miasteczko. Liczy ono ok. 3,5 tys. mieszkańców i cieszy się ogromną popularnością wśród turystów, a w szczególności upodobali je sobie artyści. Do najciekawszych miejsc należy pokryty brukiem Kazimierski Rynek z pięknymi kamienicami, powstałymi od XVII do XX wieku. Charakterystycznym elementem są też studnie. Tuż przy rynku znajduje się Kościół farny, stanowiący najstarszą kazimierską świątynię. Niestety tu również trwają prace remontowe i uwieczniliśmy na zdjęciach tylko zewnętrzne piękno. W Kazimierzu możemy również odwiedzić Zespół klasztorny Franciszkanów Reformatów oraz Kościół Św. Anny, przy którym znajduje się XVII-wieczny budynek dawnego szpitala. Oddalając się nieco od rynku dochodzimy do Bulwaru Nadwiślańskiego, którym możemy po prostu pospacerować bądź wyruszyć stamtąd na rejs statkiem po Wiśle.
Kolejna trasa poprowadziła nas śladem spichlerzy, które powstawały na przełomie XVII i XVIII wieku. Dziś leżą one z dala od rzeki, ponieważ przesunęło się koryto Wisły. Kiedyś spichlerzy było ok. 60, dziś pozostało tylko kilka. W jednym z nich siedzibę ma Muzeum Przyrodnicze, które zachwyciło nas swoimi zbiorami. Zwiedzanie dwóch pięter przy akompaniamencie śpiewających ptaków to była fantastyczna uczta :)
Nie obyło się oczywiście bez kupna pamiątek :) Jednym z symboli Kazimierza jest pieczywo w kształcie koguta, a tuż przy piekarni stoi kogut w rozmiarze XXXL, przy którym tłumnie zbierają się głównie dzieci :) Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie przygarnęli jakiś książek ;) Do tego doszedł kubeczek na herbatkę i piękne drewniane róże :)
A na deser pokaże Wam mój najcudowniejszy zakup :) Oto moja od zawsze wymarzona klatka:
Piękna wycieczka! W Kazimierzu byłam dawno temu, muszę znów się tam wybrać :) A klatka śliczna, też mi się taka marzy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
a ja jeszcze nie byłam w Kazimierzu :) fajne fotki i opis, jak zawsze mnie zachęcają i zazdrość z powodu nie-bycia się włącza :D
OdpowiedzUsuńOch ja też nie tak dawno byłam w Kazimierzu, w maju :)I tez przywiozłam sobie taką samą klateczkę:))
OdpowiedzUsuńI jeszcze wybieram się w wakacje;)
Ślę uściski i słoneczne promyki z pozdrowieniami*
Peninia ♥
Witam w moich stronach!!!! uwielbiam spacery po zakamarkach Kazimierza. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZazdroszczę wycieczki - nie miałam okazji być w tamtych stronach.
OdpowiedzUsuńNie no koleżanko! Teraz to ja się spodziewam 175 modnych wzorów w Twoim wykonaniu - mam nadzieję, że już zaczęłaś ;o))
Pozdrawiam!
Opowiadasz o tej wycieczce z tak wielką pasją, że chciałoby się rzucić wszystko i jechać
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Piękny fotoreportaż :)
OdpowiedzUsuńKochana...klatka jest rzeczywiście zachwycająca!!!Kształt kubka powalający(uwielbiam takie)no i te róże...To doskonałe zakupy!
Wspaniała wyprawa i zdjęcia! I pogoda dopisała absolutnie......Aż mi się chce gdzieś ruszyć w dal!
OdpowiedzUsuńZakupy wspaniałe, a klatka rzeczywiście śliczna (ja jeszcze nie mam...).
Buziaki!
O jaaaa, ale skarby! I klateczka taka cudna, mmmmmm...Po książeczkach wnioskuję, że na dobre połknęłaś szydełkowego bakcyla :) Buziaki!
OdpowiedzUsuńJak tam pięknie - cieszę się, że mieliście udaną wycieczkę. No i jakie skarby przywiozłaś :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWrócimy tam jeszcze. Dziś Pan Krzyś sprzedał mi info o przeciwległych od Kazimierza rejonach Wisły ;) A te 3500 mieszkańców to chyba jest jak się turyści zjadą ;D
OdpowiedzUsuńJak dawno ja tam nie byłam...Piękna wycieczka i świetne zakupy!
OdpowiedzUsuńpiekne miejsce :) .. zakupy - wspaniałe -mistrzowska klatka :) też choruję na taką ;p Pozdrawiam, www.monika-paula.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSuper wyjazd! No i klatka oczywiście wymiata :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Pamiętam koguty z wycieczek szkolnych. Bardzo mi smakowały. Klatka rewelacja:)
OdpowiedzUsuńMiłego tygodnia
Roksana
oj magiczne miejsce, do którego wciąż wracam... pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńcały czas na mojej liście do zobaczenia, a chlebek-kogucik super ;)
OdpowiedzUsuń