sobota, 30 czerwca 2012

Nieudany eksperyment

Pokażę Wam dziś mój nieudany eksperyment. Żeby nie było, że się obijam i nic nie robię ;) Pierwotnym zamiarem był crack, który pomimo wielu prób nie wyszedł jakbym chciała. W pewnym momencie moje pokłady cierpliwości (nadszarpnięte zresztą ostatnio) skończyły się i postanowiłam szkatułkę jakoś odratować. Nie wiem, czy ratunek to dobre słowo, ale w każdym bądź razie mimo wszystko postanowiłam "coś" z nią zrobić. Jedyne, co mi wyszło to to, że nie wyszło ;) Ale i tak Wam pokażę ;)



P. S. Dziewczyny, wraz z Anabel i Umrellą postanowiłyśmy zorganizować w Warszawie spotkanie blogerek. Data: 8 lipca (niedziela), miejsce: Warszawa, jedna z czekoladziarni :) Szczegóły u Anabel :)

niedziela, 24 czerwca 2012

Pierwsze zamówienie

I stało się, dostałam i zrealizowałam moje pierwsze zamówienie :) Skrzyneczka dość pokaźnych rozmiarów miała być w odcieniach żółci, wzór wybrała zamawiająca, a reszta należała do mnie. Nie chciałam za bardzo udziwniać i dodałam tylko odrobinę koronki. Oto efekt końcowy:







poniedziałek, 18 czerwca 2012

Szydełkowa flora

W ostatnim poście wspomniałam o książkach, które nabyłam przy okazji wycieczki do Kazimierza Dolnego. Wzięłam w obroty jedną z nich i oto co powstało :) Oj, dużo jeszcze nauki przede mną ;) Gdyby ktoś miał problemy z identyfikacją to podpowiadam, że to stokrotka, niezapominajka, koszyczek rumianku, liść jemioły i liść dębu ;) Tworki są nieforemne, ale za to moje :D Muszę jeszcze uzupełnić paletę kolorów włóczek i przede wszystkim ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć :)







piątek, 15 czerwca 2012

Słodka wygrana

Los mnie ostatnio pogłaskał, bo wygrałam cudowne retro candy u Ani :) Moja radość była podwójna, ponieważ Ania mnie odwiedziła i osobiście wręczyła cukierasy :) Dostał mi się piękny transferowy obrazek, który już ma przydzielone swoje miejsce oraz śliczna filiżanka i greckie naturalne mydełko z cynamonem :) A żeby słowo cukierasy nabrało dosłownego znaczenia Ania dorzuciła przepyszną czekoladę :) Przy okazji poplotkowałyśmy sobie sympatycznie przy herbatce :) Mam nadzieję, że to nie było nasze pierwsze i ostatnie spotkanie. Spójrzcie na wygrane słodkości i na nas ;)



wtorek, 12 czerwca 2012

Kazimierz Dolny

W miniony weekend mimo niesprzyjającej prognozy pogody popędziliśmy do Kazimierza. I nie żałujemy :) Wyrwaliśmy się z betonowej dżungli w piątkowy poranek i ku naszemu miłemu zaskoczeniu powitało nas na miejscu słońce :) Wycieczkę rozpoczęliśmy od wędrówki wąwozami lessowymi, z których słyną okolice Kazimierza. Najbardziej malowniczy jest Korzeniowy Dół, który mierzy kilka metrów głębokości i ciągnie się ok. 600 metrów. Nazwę swą zawdzięcza wyrastającym ze ścian korzeniom, które tworzą fantastyczne kształty niczym z bajki :) Przeszliśmy się również Norowym Dołem, nieco mniej malowniczym, za to bardziej błotnistym ;) Ale co tam błoto, gdy śpiewają ptaki, świeci słońce, a ziemia paruje po deszczu :) Oto kilka wąwozowych migawek:


 
W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Górę Trzech Krzyży, która jest świetnym punktem widokowym  na Kazimierz i Małopolski Przełom Wisły. Krzyże na szczycie upamiętniają epidemię, która nawiedziła miasto w latach 1705 i 1708. Po drodze minęliśmy też zamek i basztę, które w chwili obecnej są  niedostępne dla turystów z powodu prac remontowych. Ale kilka kadrów z oddali udało mi się ustrzelić :)



 
Kolejny etap zwiedzania stanowiło same miasteczko. Liczy ono ok. 3,5 tys. mieszkańców i cieszy się ogromną popularnością wśród turystów, a w szczególności upodobali je sobie artyści. Do najciekawszych miejsc należy pokryty brukiem Kazimierski Rynek z pięknymi kamienicami, powstałymi od XVII do XX wieku. Charakterystycznym elementem są też studnie. Tuż przy rynku znajduje się Kościół farny, stanowiący najstarszą kazimierską świątynię. Niestety tu również trwają prace remontowe i uwieczniliśmy na zdjęciach tylko zewnętrzne piękno.  W Kazimierzu możemy również odwiedzić Zespół klasztorny Franciszkanów Reformatów oraz Kościół Św. Anny, przy którym znajduje się XVII-wieczny budynek dawnego szpitala. Oddalając się nieco od rynku dochodzimy do Bulwaru Nadwiślańskiego, którym możemy po prostu pospacerować bądź wyruszyć stamtąd na rejs statkiem po Wiśle.



Kolejna trasa poprowadziła nas śladem spichlerzy, które powstawały na przełomie XVII i XVIII wieku. Dziś leżą one z dala od rzeki, ponieważ przesunęło się koryto Wisły. Kiedyś spichlerzy było ok. 60, dziś pozostało tylko kilka. W jednym z nich siedzibę ma Muzeum Przyrodnicze, które zachwyciło nas swoimi zbiorami. Zwiedzanie dwóch pięter przy akompaniamencie śpiewających ptaków to była fantastyczna uczta :)


Nie obyło się oczywiście bez kupna pamiątek :) Jednym z symboli Kazimierza jest pieczywo w kształcie koguta, a tuż przy piekarni stoi kogut w rozmiarze XXXL, przy którym tłumnie zbierają się głównie dzieci :) Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie przygarnęli jakiś książek ;) Do tego doszedł kubeczek na herbatkę i piękne drewniane róże :)




A na deser pokaże Wam mój najcudowniejszy zakup :) Oto moja od zawsze wymarzona klatka:



niedziela, 3 czerwca 2012

Zielono mi

Uwielbiam zieleń i z  racji tego chustecznik przyjął właśnie takie barwy :) Poza tym przewiduję jego miejsce w salonie, w którym  ściany są w kolorze zielonej herbaty :) Długo czekał na uzyskanie wersji finalnej z kilku powodów, aż  dziś postanowiłam z nim "skończyć" ;) Wzbogaciłam go o odrobinę koronki oraz szydełkowe kwiatki. Zastanawiam się, czy to był dobry pomysł... Poza tym wyjątkowo marszczyła mi się serwetka - złośliwa jakaś ;)  Ale już po zawodach i niech tak zostanie :)